7:30. Piątek. Nasi słowaccy przyjaciele głośno, przez megafon informują Nas, że czas wstać. Udajemy się na wspaniałe śniadanko i wybieramy pracę jaką chcemy ochoczo wykonać dla miasta (malowanie płotu, pielenie chwastów, sprzątanie śmieci, grabienie liści). Około godziny 9:00 jedziemy na miejsca zbiórek. Panuje niemiłosierny upał, jednak my, wyposażeni w wodę i Horalki dajemy radę! Oczywiście pomagamy sobie śpiewami i tańcem (choć nie wiem, czy "to" można było nazwać tańcem) generalnie w rytm muzyki dzielnie walczymy z trawą. Spoceni, zmęczeni, dumni z siebie ok. godziny 12:30 wracamy do goszczącej nas szkoły na lunch. Następnie "pół godzinki dla słoninki" i o 14:00 udajemy się na skwer Prievidzy, by obejrzeć program przygotowany przez naszych kolegów z warsztatów teatralnych, tanecznych i muzycznych. Wzruszeni i poruszeni, pełni wrażeń estetycznych wracamy do szkoły na pijarskie tańce zorganizowane przez jeden z workshopów. Po nich miała miejsce mokra niespodzianka. Balony i wiadra wypełnione wodą lądują na naszych twarzach. Po 30 minutach przemoczeni do suchej nitki i radośni wracamy na obiad a następnie na mszę świętą. Od 19:30 chwalimy Pana poprzez modlitwę uwielbienia. Ok. godziny 23 z uśmiechami na twarzach zasypiamy w swoich śpiworkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz